Całe Bali pachnie kadzidełkami


Codziennie widzę jak wczesnym rankiem podchodzi do kapliczki i zostawia malutki koszyczek ofiarny, potem dym z zapalonych kadzidełek delikatną mgiełką przesłania jej twarz. Wiem, że ich sandałowy zapach niesiony wiatrem już za moment zapuka w moje okna. Znowu poczuję jak pachnie Bali.

Lubię patrzeć na ten codzienny rytuał, spokój i harmonię w każdym geście, modlitewne skupienie i niezachwianą pewność, że tak ma być.



Na Bali takich kobiet jest wiele. Codziennie rano i przed zachodem słońca składają ofiary nie tylko w świątyniach i kapliczkach, także na drogach, chodnikach, skrzyżowaniach, pod ścianami domów, na schodach i przy wejściach do sklepów. Zielone liście w kształcie malutkich łódeczek lub specjalnie uplecione koszyczki pełne są kwiatów, ziaren ryżu, herbatniczków i pachnących kadzidełek.


Przygotowywanie takich ofiarnych darów to spora dawka codziennej pracy i oczywiście zadanie kobiet. Nie raz widziałam, jak zbierały się, siadały razem, rozmawiały i tworzyły. Kobiecy krąg, wspólne intencje, tradycja, religia to wszystko co mają najcenniejszego, wszystko co sprawia, że zdają się żyć spokojnie, w harmonii z naturą, ludźmi i ze sobą.


Spacerując ulicami Ubud bardzo uważam aby niechcący nie rozdeptać tych swoistych podarunków. Wchodząc do sklepu patrzę nie tylko na wystawione towary ale i dookoła siebie, pod nogi, wszędzie mogą przecież znajdować się dary ofiarne i palić się kadzidełka.


Jedząc śniadanie widzę jak starsza kobieta wcześnie rano rozkładała ofiarne koszyczki na każdym spotkanym motorze; na jego siodełku, na kierownicy. Zastanawiałam się dlaczego akurat tu? Czy ktoś jej bliski jeździ na motorze, a może ktoś ucierpiał w jakimś wypadku komunikacyjnym?

Dla kogo te ofiary?

Z pewnością korzystają z nich do woli ptaki, ale czy tylko?


Ten codzienny rytuał ma zapewnić dobrą relację między ludźmi, demonami i bóstwami. Ta ofiara jest dla bogów, bożków, dobrych i złych duszków, jedne trzeba udobruchać, inne przekupić, jeszcze innym podziękować za opiekę. To część balijskiej tradycji, codziennych obrzędów powtarzanych od lat.


Bali jest jedyną hinduistyczną wyspą Indonezji. Gdy wszędzie dookoła zaczął dominować islam stała sie swoistym azylem dla hindusów. Przybywali tu z innych wysp i przywozili ze sobą całe bogactwo różnych wierzeń i obrzędów. To wszystko sprawiło, że  Bali żyje własnym życiem duchowym z ogromnym panteonem bogów i bożków i całym bogactwem rytuałów. Tu wyznaje się tzw hinduizm balijski, niespotykany nigdzie indziej na świecie.

Tu rytm życia wyznaczają kolejne pełnie księżyca. To one określają święta, najlepsze dni na pogrzeby, śluby, sianie ryżu czy budowę domów. Kalendarz balijski liczy około 200 dni świątecznych. Gdy się o tym dowiaduję przestają mnie już dziwić codzienne ceremonie, zamieszanie w pobliżu świątyń i spowodowane nimi uliczne korki.


Bali to najbardziej rozmodlona wyspa jaka widziałam i to religijne życie nie jest tu czymś oderwanym od codzienności, zamkniętym w kościołach i kapliczka, współgra idealnie z każdym elementem codziennej egzystencji, łączy ludzi ze sobą, z bogami i światem. Jak dym z kadzideł przenika wszystko i bez wątpienie wpływa także na nas będących tu w gościnie turystów,  jeśli tylko zachcemy zauważyć tę balijską duchowość.


2 komentarze:

  1. zawsze gdy oglądam programy o tamtej części świata odnoszę wrażenie, że ci ludzie mają w sobie niesamowity spokój. Może osiągnęli go dzięki harmonii z naturą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam podobne odczucia. Balijska duchowość to siła tradycji, spokój i wiara, że tak jak jest, jest dobrze i zgoda na wszystko co ma być... to karma... to obcowania z duchami przodków.... to harmonia z naturą, z bogami i ludźmi... piszę o tym trochę więcej w następnych postach. Pozdrawiam ❤

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...