Plumeria, moje wyjątkowe wspomnienie Bali


Taksówkarz zatrzymuje się przy jednej z głównych ulic Ubud - Jesteście na miejscu! - mówi słabą angielszczyzną  i nie przestaje się uśmiechać. Jeszcze raz,  jakby trochę przepraszająco za zbyt długą jazdę powtarza - Ceremony, ceremony! Ha ha ha! - Potem sprawnie wypakowuje nasze walizki, a my czekamy na przewodnika, który poszedł zorganizować nocleg.

Gdy z kluczami w ręku przechodzę przez wielką bramę nie mam pewności czy nie wchodzę właśnie do jakiejś świątyni.



Przy wejściu wita mnie niewielki posąg Buddy, obok stoją postacie nieznanych mi bogów. Wchodzę do niedużego ogrodu pełnego bujnej zieleni i kolorowych kwiatów, mijam niewielką kapliczkę ustrojoną ofiarnymi koszyczkami i palącymi się kadzidełkami.


Wąska alejka prowadzi wprost do małych domków, to nasze pokoje. Przed każdym z nich ustawiono stolik i wygodne fotele. W oddali wśród zieleni połyskuje niebieska woda niedużego basenu.

Cicho tu i spokojnie, wprost cudownie. Aż trudno uwierzyć, że za tą bramą, za murem jest jedna z ważniejszych ulic Ubud.


Marzę o chłodnym piwie i odpoczynku w fotelu z miękkimi poduszkami. Dzieci myślą już tylko o basenie. Po krótkiej chwili nasze wszystkie marzenia zostają spełnione. Nie ma komu rozpakować walizki, trudno… poczekają … tak mi dobrze…


Słońce już zaszło, pozwalając zapomnieć o upalnym dniu. Noc jest dla nas znacznie bardziej łaskawa, oferuje niższe temperatury, przyjemne, delikatne powiewy wiatru. Powoli robi się coraz ciemniej. Na naszych stolikach pojawiają się świeczki. Na kolacje zamawiam kokosowe curry.


Mogę tak siedzieć bez końca, półsenna między miękkimi poduszkami. Zatapiam się gdzieś we własnych myślach. Do rzeczywistości przywraca mnie kwiatowy aromat, który powoli otula mnie bardzo intensywnym zapachem. Obok naszego domku dostrzegam niewielkie drzewko o parasolowatej koronie. Ma duże błyszczące, zielone liście i całe jest obsypane drobnymi kwiatami. Kwiaty swym wyglądem przypominają malutkie wiatraczki. Z bliska dostrzegam trzy kolory, na pięciu płatkach mieszają się różowy z odrobina\ą białego i żółtego. To jest plumeria, co najintensywniej pachnie nocą. Ciepła, słodka, uwodzicielska woń kusi nie tylko nocne owady, podobno przyciąga także romantyków, żeglarzy i ludzi pełnych pasji…


Tuż przed snem przez uchylone okno słyszę brzęczące cykady, znowu otula mnie ciepła woń kwiatów plumerii…

Od tego pierwszego wieczornego spotkania kwiaty plumerii dostrzegam na Bali wszędzie, we włosach młodych dziewczyn i dojrzałych kobiet, w ofiarnych koszyczkach, jako dekoracje kapliczek, ołtarzy, posągów bogów i bożków.


Od tego momentu ten zapach, pomieszany często z zapachem kadzidła to dla mnie wciąż żywe, pachnące wspomnienie Bali…




2 komentarze:

  1. Przepiękne te kwiaty:D i to kokosowe curry też wygląda ciekawie, nigdy takiego naczynia do serowania nie widziałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, kwiaty z pewnością mogą oczarować a curry uwielbiam w każdym naczyniu :) Pozdrawiam!

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...