Sri Lanka i Malediwy - moje wrażenia na gorąco




Lubię powroty do domu, klucz znajomo obracający się w zamku, bliskie mi ciepło i zapach od progu, uśmiechy najbliższych, merdające ogony i szczęśliwe oczy co mówią znacznie więcej niż można zmieścić w słowach. Lubię swój ulubiony kubek z gorąca herbatą, smak chleba,  pierwszą kąpiel we własnej wannie i głęboki sen we własnym łóżku. Podróżuje się podobno po to by wracać, by poczuć magię tych właśnie chwil. Czuje zmęczenie jednak  uważnie i powoli smakuję ten czas…

Wróciłam. Jestem trochę tu i wciąż jeszcze tam. 

Pełna słońca i wrażeń. Wypełniona bogactwem ostatnich dni. Pod powiekami ciągle noszę minione obrazy: zieloną dżunglę, twarze spotkanych ludzi, wszechobecne posągi Buddy i białe stupy górujące nad dachami domów, wzburzone fale oceanu, plaże Sri Lanki i niemożliwy spokój Malediwów.  



W ustach wciąż czuję azjatyckie przyprawy, smak ryżu, słodycz owoców i gorącą, słodką herbatę z mlekiem. Już  brakuje mi wrzasku tropikalnych ptaków, szumu liści palmowych nad głową i śpiewnego “ayubowan” na powitanie. Będę tęsknić, już o tym wiem, właściwie to już tęsknię…. 


Bo Sri Lanki nie można nie lubić. Sri Lankę się kocha i ja pokochałam ją od pierwszego dnia. Dlaczego? Posłuchaj….

Sri Lanka to prawdziwie buddyjski kraj. Buddyzm przetrwał tutaj w swej najczystszej postaci zwanej therawada. Tu żyje się zgodnie z Czterema Szlachetnymi Prawdami, tu wyznaje się prostą zasadę: trzeba być dobrym i coraz lepszym, pracować nad sobą a osiągnie się szczęście, tu zachęca się każdego do osobistego rozwoju, zmagań duchowych i poznawania samego siebie. Dlatego Lankijczycy to dobrzy, wrażliwi ludzie, z sercem na dłoni a kraj jest bezpieczny i przyjazny. 


Będąc na Sri Lance koniecznie trzeba zobaczyć Danbullę i Świątynię Zęba w Kandy.  To dwa najważniejsze miejsca kultu buddyjskiego. 

Danbulla to kompleks świątyń znajdujących się w jaskiniach wewnątrz ogromnej samotnej skały. 



Aby się tu dostać trzeba pokonać w upale i przy męczącej wilgotności liczne strome schody. Wysiłek się jednak opłaci bo świątynie są rzeczywiście piękne a widoki zapierają dech w piersiach. Jak twierdzą miejscowi jest tu zgromadzonych najwięcej na świecie wizerunków Buddy na jednym obszarze. 






Drugim ważnym miejscem jest Świątynia Zęba w Kandy, gdzie przechowuje się najświętszą relikwię kraju - ząb Buddy. 



Nie jest tu według mnie tak pięknie jak w Danbulli, ale warto tu być, choćby po to aby wczuć się w atmosferę buddyjskich ceremonii, bo nawet jeśli nie trafimy na żadne religijne święto, z pewnością zobaczymy jak wierni i mnisi z pobliskiego klasztoru składają w skupieniu przed obliczem Buddy ofiary z kwiatów lotosu.



Sri Lanka to raj dla wegetarian i kuchnia przepełniona smakiem curry. Chili, imbir, kurkuma i cynamon obecne są niemal w każdej potrawie a mleko kokosowe i czosnek to bardzo popularne dodatki. Jadaliśmy w lokalnych barach i restauracjach. Jedzenie zawsze było pyszne. Najbardziej popularną potrawą jest ryż podawany najczęściej z dodatkiem różnych rodzajów curry serwowanych w osobnych miseczkach. Curry robi się głównie z warzyw. Jadłam curry z samych ziemniaków, z manioku, z bakłażana z pomidorami. 



Do warzywnego curry chętnie dodaje się zieloną fasolkę, marchewkę, kapustę. Obowiązkowo w jednej z miseczek musi pojawić się dahl, czyli charakterystyczna potrawa z soczewicy. Ci co lubią mięso z pewnością docenią curry z kurczaka. Jako dodatek dostawaliśmy często niezidentyfikowaną przeze mnie surówkę z zieleniny na ostro lub pyszne coconut sambal z miąższem kokosa. 

Sri Lanka to kraina herbaty. W górach, w samym środku wyspy gdzie jest trochę chłodniej  a wciąż bardzo wilgotno istnieją idealne warunki dla herbacianych krzewów. Jak okiem sięgnąć łagodne zbocza gór porastają liczne herbaciane ogrody a tamilskie kobiety swymi zręcznymi palcami skubią herbaciane krzaki przynajmniej dwa razy dziennie. 



Koniecznie trzeba to zobaczyć i koniecznie trzeba skosztować cejlońskiej herbaty, która uchodzi za najlepszą na świecie. Doskonałym pomysłem jest też odwiedzenie jednej z bardzo licznych tutaj fabryk herbaty. 



Wnętrza i maszyny robią wrażenie i bez trudu przenoszą odwiedzających o jakieś sto lat wstecz. We wnętrzu fabryki  jest bardzo gorąco. Wszędzie porozstawiane worki z herbatą, na ziemi herbaciane stosy, zapach herbaty wypełnia każde pomieszczenie a herbaciany pył drapie w gardło. Jest klimatycznie, industrialne i bardzo angielsko, większość pracujących tu maszyn to przecież pozostałości po kolonizatorach.




Na Sri Lance nie ma lwów, ale w godle narodowym postać lwa symbolizuje niezależność i odwagę mieszkańców a trzymany w łapach miecz wyraża ich umiłowanie wolności. Jest tu także piwo z wizerunkiem lwa. Nie w każdej jednak restauracji sprzedawany jest alkohol, wybierając miejsce na posiłek warto więc na wstępie zapytać o dostępność piwa czy wina. 


Na Sri Lance nie ma lwów ale w Parku Narodowym Yale żyje najwięcej lampartów na świecie w przeliczeniu na metr kwadratowy. Jeśli chcecie zobaczyć te dzikie koty wybierzcie się tutaj na safari, szanse są naprawdę duże. 



My byliśmy w parku tylko 3 godziny i oprócz lampartów wiedzieliśmy wiele innych dzikich zwierząt: liczne ptaki wodne, krokodyle, słonie, sambary, bawoły wodne, mangusty, szakale, liczne guźce, orła, pszczołojada, warany i olbrzymią iguanę na drzewie. 


Jest jeszcze wiele innych powodów, za które można kochać ten kraj, zwany przecież Perłą Oceanu Indyjskiego. Są tu wyjątkowe, wciąż dziewicze plaże; woda w oceanie tak ciepła, że aż dziwi; bujna, soczysta tropikalna zieleń na wyciągnięcie ręki i słońce nad głową przez cały rok. 



Przy każdym domu rośnie palma kokosa królewskiego, którego mleko jest lekarstwem podobno na wszystko. Są tu wydobywane najpiękniejsze na świecie szafiry i inne liczne kamienie szlachetne. Mężczyźni chodzą w spódnicach a mundurki szkolne dziewczynek zawierają obowiązkowo krawat, którego chłopcy nie noszą. 



Jest wiele europejskich śladów, pozostałości po Portugalczykach, Holendrach i Anglikach, jest też ogromna duma Lankijczyków. 

Jest wiele powodów by tu przyjechać…. i sami z pewnością znajdziecie zupełnie nowe, własne....


A Malediwy…. Malediwy to zupełnie inna bajka.  To jedno z najmniejszych państw świata, najmniejsze państwo Azji, archipelag 1200 wysepek, z czego zamieszkałych jest tylko 200. Stosunkowo uboga flora i fauna wysp, za to niezwykłe bogactwo świata podwodnego. Wyspy nie maja podłoża geologicznego, powstały z korali a ich  najwyższy punkt wznosi się zaledwie 2m n.p.m. Mieszkaliśmy na jednej z takich wysepek, która jest jednocześnie hotelem. 





Dookoła tylko woda w swych rożnych  odcieniach lazuru, błękitu, turkusu i granatu, tuż obok bajeczny świat kolorowych ryb, czasem podpłynie jakiś rekinek. Nie ma co zwiedzać… tylko drinki, leniuchowanie i snorklowanie. 



Ci co nurkują czują się tutaj jak w raju. Dla mnie jedyną atrakcją był sklep z  biżuterią i pytanie co dziś na kolację a jedynym problemem jaki drink wybrać i dlaczego lód w szklance topi się  tak szybko… 

Takie jest życie w raju zanim nastąpi bolesne z niego wygnanie…..


Takie są moje subiektywne pierwsze wrażenia spisane na gorąco tuż po przylocie….

1 komentarz:

  1. Cześć.Zarówno Sri Lanka i Malediwy są na mojej liście marzeń,szczególnie Malediwy.Marzą ni się rajskie wakacje.Lazur wody na Twoich zdjęciach jest obłędny.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...