Postanowiłam. Chcę tam iść. Chcę usiąść nad brzegiem Bagmati, patrzeć, milczeć i spojrzeć prawdzie w oczy. Dobrze wiem, że wakacje nie sprzyjają temu, ale na to zawsze jest nieodpowiedni czas. Nikt przecież dobrowolnie nie chce obcować ze śmiercią, bo każda śmierć, nawet ta obca przynosi nam wiadomość o naszym własnym końcu…
Nad brzegiem Bagmati czyli nepalski pogrzeb.
Postanowiłam. Chcę tam iść. Chcę usiąść nad brzegiem Bagmati, patrzeć, milczeć i spojrzeć prawdzie w oczy. Dobrze wiem, że wakacje nie sprzyjają temu, ale na to zawsze jest nieodpowiedni czas. Nikt przecież dobrowolnie nie chce obcować ze śmiercią, bo każda śmierć, nawet ta obca przynosi nam wiadomość o naszym własnym końcu…
Jak odnalazłam swoją Thankę i całkiem nowe Marzenie
Gdy weszłam do środka jej drobna, skulona postać od razu zwróciła moją uwagę. Siedziała na ziemi tuż przy oknie nieruchoma, zastygła, milcząca. Jej lewy profil mocno rozjaśniało światło słonecznego dnia a ona roztaczała wokół siebie jego blask, który ostro kontrastował z ciemnym pomieszczeniem galerii, galerii będącej jednocześnie szkołą, szkołą jakich wiele w Nepalu - “Szkołą Malowania Thanki”.
Misa dźwiękowa - to fizyka nie magia
Próbuję ułożyć w słowa własne uczucia, ale jak opisać wszystko to co mnie tu spotyka. Jak oddać nieustanne zaciekawienie, niedowierzanie i rosnący szacunek dla tutejszych wartości i obrzędów, których nie rozumiem a przecież wciąż doświadczam każdego dnia…
Dzisiaj tu, w tym malutkim zakładzie rzemieślniczym, w samym sercu Patan dotykam i czuję jakąś tajemnicę, magię ukrytą w zwykłej metalowej misie i zupełnie nie przekonują mnie słowa nepalskiego rzemieślnika, który z lekkim uśmiechem na twarzy kolejny już raz powtarza jak mantrę “to nie magia, to fizyka”.
Dla mnie to wciąż magia…
W Patan ulicami spaceruje czas
W Patan czas się zatrzymał… Nie, nie zatrzymał się. Idzie, tylko znacznie wolniej, nieustannie przeplatając wczoraj z dziś próbuje zmylić turystów. Krąży za nimi po wąskich uliczkach, spaceruje po średniowiecznym bruku, wciska się do sklepików, zagląda do rzemieślniczych warsztatów a pod koniec dnia przysiada obok mnicha w buddyjskiej świątyni i jeszcze raz próbuje zaskoczyć.
Coś mi się wydaj, że podąża i za nami…
To przed czym uciekamy, wciąż nas goni.
Jeszcze chwilę temu stojąc obok świątyni Chasi Deval Krishna na Durbar Squer w Patan chciałam uciec jak najdalej, nie mogłam słuchać o ośmiu żonach, które żywcem spłonęły na stosie kremacyjnym tylko dlatego, że zostały wdowami. Nie chciałam o tym myśleć ani tego widzieć, nawet oczami wyobraźni. Nie chciałam zastanawiać się dlaczego okrutna tradycja sprawiła, że nawet królewska korona na głowie każdej z tych ośmiu kobiet nie była w stanie ocalić je od śmierci. Za wszelką cenę nie chciałam spotkać się z bezdusznością świata... ale to przed czym uciekamy, wciąż niestety nas goni.
Mały Tybet w Katmandu czyli Boudhanath
Idziemy powoli wąską uliczką jakich wiele w Katmandu. Wszystko wydaje się pogrążone w szarości i pyle. Wysokie, chude domy przysłaniają słońce, które ostrymi promieniami raz po raz próbuje wydostać się zza budynków. Tłum przechodniów nie robi już na mnie wrażenia, dziwi tylko brak jednośladów. Miasto brzmi tutaj inaczej….
Swayambhunath przyciąga pielgrzymów i turystów
Jest wcześnie rano. Nad moją głową błękitnieje niebo a kolorowe flagi modlitewne delikatnie falują powietrze. Ich jednostajny trzepot przyjemnie drażni zmysły. Na kolorowych kawałkach materiału wydrukowane są różne mantry, wiatr targa cieniutką tkaninę i z postrzępionych brzegów wyrywa niteczki. One lecą wysoko, jedna za drugą wprost do nieba i zanoszą tam swoje modlitwy.
Im więcej flag, tym więcej modlitw...
Żywa bogini Kumari - część 2
Pałac żywej bogini Kumari wydaje się zupełnie opustoszały. Nikogo nie widać, zza otwartych okiennic nie dochodzi żaden dźwięk. Czy ktokolwiek tu mieszka, czy to wszystko jest prawdą, czy może tylko bajką dla turystów?
Przewodnik opowiada coś monotonnie. Jego niski głos obija się echem o czerwono-pomarańczowe ściany pałacu. Mam coraz więcej wątpliwości….
Żywa Bogini Kumari - część 1
Świat jest dziwny i nieodgadniony a podróżowanie czasem zdaje się być nieustającym śnieniem…… bo spotykają nas rzeczy niezwykłe, jakby nie z tego świata.
Nepal zadziwił mnie niejednokrotnie, ale to co wydarzyło się na placu Durbar było bajkową mieszanką sacrum i profanum. I tym razem była to dobra bajka….
Czy mieliście kiedykolwiek w życiu okazję zobaczyć żywego boga?
Takie rzeczy tylko w Nepalu! Właśnie tu w samym centrum placu Durbar w pałacu Kumari Bahal mieszka żywa bogini Kumari Devi.
Czy mieliście kiedykolwiek w życiu okazję zobaczyć żywego boga?
Takie rzeczy tylko w Nepalu! Właśnie tu w samym centrum placu Durbar w pałacu Kumari Bahal mieszka żywa bogini Kumari Devi.
Pamiętniczkowy niezbędnik
Moja przygoda z Pamiętniczkiem trwa już kilkanaście lat. Podróżuję po całym świecie i zawsze mam go ze sobą.
Dzień po dniu, w różnych warunkach powoli powstaje zapis podróży, pamiątka ulotnych chwil, skarbnica nazw, imion, zapachów i smaków (o czym więcej pisałam tutaj), zestaw biletów, pocztówek, mapek, szkiców, niezwykłych pamiątek prosto z plaży czy ogrodu (kiedyś pisałam o tym tutaj) i oczywiście kolekcja etykietek z piwa (zobacz tutaj).
Dziwna wyspa Mauritius - wrażenia na gorąco
Jeszcze przed wyjazdem czytałam w przewodniku o Mauritius, że stolicę wyspy Port Luis najtrafniej można określić przymiotnikiem “dziwna”.
Już po powrocie do Polski, ale absolutnie na gorąco (walizki jeszcze nie rozpakowane) posunę się krok dalej i napiszę z całą odpowiedzialnością:
cała wyspa jest “dziwna”!
I szczerze, może to być jeden z powodów dla których warto odwiedzić ten kraj, choć pewnie największą atrakcją przyciągającą turystów zawsze będą tu woda, plaże i rafa koralowa...
Dlaczego Mauritius wydał mi się dziwny?
Przeczytajcie :)
Dlaczego Mauritius wydał mi się dziwny?
Przeczytajcie :)
To nie jest bajka o złej królowej
Durbar - krwawiące serce Katmandu
Wreszcie dochodzimy do placu Durbar. W rytmie naszych kroków powoli znikają lokalne sklepiki i uliczne stragany. Ich miejsca zajmują sklepy z pamiątkami. Wąskie uliczki płynnie przechodzą w szerokie place. Jak grzyby po deszczu coraz liczniej wyrastają przed naszymi oczami hinduskie pagody i buddyjskie stupy.
Thamel zna każdy turysta
Każdy kto choć raz był w Katmandu, zna dzielnicę Thamel.
To tu przed każdą wyprawą mieszkają ci, którzy przyjechali do Nepalu zdobywać Himalaje; to tu wynajmują pokoje ci, których skusiły nepalskie zabytki, historia, sława Bhaktapur czy Patan; to tu nocują, zaraz po przybyciu i tuż przed wylotem, turyści pielgrzymi, szukający prawdy o sobie i świecie w buddyjskich klasztorach rozsianych na zboczach Himalajów.
Nowy dzień i Himalaje po raz pierwszy
Noc trwa dla nas krótko. Po drodze gubimy jakieś 5 godzin. Lot jest spokojny i jest mi wyjątkowo dobrze. Nie próbuję zasnąć, wolę pomyśleć o tym co czeka mnie w najbliższych dniach. Trochę czytam, później maluję. Pędzelkiem nabieram zdecydowane kolory farb, ale wszystko wychodzi mi jakieś delikatne i subtelne, jakby ze snu.... Z Pamiętniczka spokojnie patrzą na mnie Wszechwidzące Oczy Buddy.
Czy długi lot musi się dłużyć?
Długi lot wcale nie musi się dłużyć, choć różnie z tym bywa i w zasadzie trudno jest zgadnąć jak będzie. Nie ma reguły. Nawet specjalne przygotowania nie zawsze pomogą, bo ileż można czytać, malować, oglądać filmy gdy ciasno, zimno albo za gorąco, niewygodnie, ktoś bez przerwy trąca fotel i jeszcze ten nieznośny dźwięk - jednostajne, głośne buczenie, bezlitośnie wwiercające się w każdą szarą komórkę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)