Żywa bogini Kumari - część 2


Pałac żywej bogini Kumari wydaje się zupełnie opustoszały. Nikogo nie widać, zza otwartych okiennic nie dochodzi żaden dźwięk. Czy ktokolwiek tu mieszka, czy to wszystko jest prawdą, czy może tylko bajką dla turystów? 

Przewodnik opowiada coś monotonnie. Jego niski głos obija się echem o czerwono-pomarańczowe ściany pałacu. Mam coraz więcej wątpliwości….


Z zamyślenia wytrąca mnie informacja, że obecna bogini Kumari nazywa się Matina Shakya i została wybrana gdy miała zaledwie 4 latka. Od tego czasu nie mieszka już z rodzicami, ale w swoim własnym pałacu, w samym centrum Durbar Square w Katmandu. Nie chodzi do szkoły jak inne dzieci i nie wolno jej rozmawiać z nikim obcym. W pałacu opiekują się nią najwyżsi kapłani hinduscy i buddyjscy oraz osobiste opiekunki. 

Zatem gdzie oni wszyscy są? 


Na jednej ze ścian dostrzegam całkiem dużą czerwoną tabliczkę z wyraźnym napisem “Taking photographs of KUMARI is STRICTLY PROHIBITED”. Sprytnie dedukuję, jeżeli jest taka informacja, że fotografować tu nie wolno to znaczy, istnieje realna możliwość spotkania z nią i to wszystko o czym czytałam przed przyjazdem do Katmandu jest prawdą….  


Przypominam sobie wcześniej przeczytane książki, oglądane zdjęcia bogini….  

Kumari chociaż jest dzieckiem zawsze ma ostry makijaż, mocno podkreślone czarną kreską oczy, czerwone usta i paznokcie. Jest ubierana na czerwono i nosi sporo dużej, ciężkiej biżuterii…. 

Ciekawe czy rzeczywiście tak wygląda?


Przewodnik dalej snuje swoją opowieść…. Kumari zawsze jada posiłki sama, nikt nie może patrzeć na nią w trakcie jedzenia. Nie opuszcza swojego pałacu za wyjątkiem bardzo ważnych świąt. Jest wtedy noszona na rękach i wieziona w złotej karocy. Jej stopy nie mogą dotknąć ziemi, pobrudzić się. Kumari nie może się skaleczyć, gdy utraci chociaż kroplę krwi przestaje być boginią a tak się dzieje przecież z chwilą pierwszej miesiączki, gdy dziewczynka zostaje kobietą…..

Wtedy właśnie wybierana jest nowa Kumari, a poprzednia traci moc bóstwa i zaczyna wieść zupełnie normalne życie. Nie jest to łatwe, bo wielu rzeczy musi się przecież dopiero nauczyć. Zwykłe życie było jej do tej pory zupełnie obce. Gdy się usamodzielni zakłada rodzinę, staje się żoną i matką jak jej rówieśniczki. 

Znowu odpływam w zamyśleniu… Trudno mi sobie to wszystko wyobrazić. Wiem, że wiele organizacji chroniących prawa dziecka protestuje przeciwko tej tradycji. Niewiele to jednak daje bo kult bogini Kumari jest bardzo silny wśród Nepalczyków, trwa już setki lat a wiele dziewczynek marzy o tym by zostać boginią. 

A zostać Kumari nie jest łatwo. Trzeba spełnić 32 Warunki Doskonałości. Są one ściśle określone i dokładnie spisane. Przez lata zostały utwierdzone tradycją i wiarą w żywe bóstwo. 

Gdy nadchodzi czas, specjalna komisja weryfikuje poszczególne kandydatki, bo Kumari:
- musi urodzić się w odpowiedniej rodzinie
- musi mieć dobry horoskop i odpowiedni wygląd
- oczy wielkie i łagodne jak krowa



- długie rzęsy
- jasną karnację
- szyję jak muszla morska i kruczoczarne, sztywne włosy
długie palce i płaskie stopy
odpowiedni kształt paznokci a pierś podobną do lwiej
głos musi mieć czysty i poważny jak u kaczki 
nie może mieć żadnej skazy, blizny, śladu zadrapania 
- musi być zdrowa i mieć mężne serce. 

Kandydatka na Kumari przechodzi specjalny test męstwa, to znaczy spędza samotnie noc w wielkim i ciemnym pokoju, gdzie podobno straszy i nie może ani razu zapłakać, bo prawdziwa Kumari nigdy nie płacze. 

Słucham tego wszystkiego stojąc na kamiennym dziedzińcu pałacu żywej bogini. W głowie mam mętlik, wszystko wydaje mi się niedorzeczne… i wtedy widzę stojących obok mnie Nepalczyków. Oni wiedzą po co tu przyszli. Oni nie mają wątpliwości. Stoją w milczeniu i patrzą. Czekają na bodaj jedno jej spojrzenie…. Patrząc na nich wyraźnie czuję unoszącą się w powietrzu atmosferę prawdziwej świętości. Oni wierzą w tutejsze sacrum….

Wtem kątem oka dostrzegam jakieś poruszenie. W jednym z głównych okien pojawia się postać. Starsza kobieta, ubrana na czarno siada i nieruchomieje. Przez dłuższą chwilę obserwuje nas z kamienną twarzą. Wszyscy zebrani milkną i patrzą pytająco.


Nasz przewodnik udziela nam instrukcji jak mamy się zachowywać gdyby się ukazała.  Nie wolno się odzywać i pod żadnym pozorem nie wolno robić zdjęć! Mówi to wyjątkowo stanowczym głosem, który wraz z przeszywającym wzrokiem kobiety w oknie sprawia, że to co się tu teraz dzieje wszyscy zaczynamy traktować niezwykle poważnie…. bo jest duża szansa, że ją zobaczymy…

Dookoła mnie panuje absolutna cisza, wszystkie oczy wpatrzone są tam, gdzie być może za chwilę ukaże się żywa bogini Kumari.

Mijają minuty, które dłużą się zupełnie niepotrzebnie.

W oknie pojawia się ona, mocno umalowana, ubrana na czerwono i obwieszona połyskującą biżuterią. Podchodzi powoli, dostojnie siada na niewidocznym krześle. Jej ruchy są oszczędne i dokładne bez śladu skrępowania. Przechyla głowę, nieruchomieje i patrzy wprost na nas, nic nie mówi, nie uśmiecha się, nie reaguje. Jej spojrzenie wierni odbierają jako wyjątkowe błogosławieństwo, dar gwarantujący szczęście na najbliższy rok. Ja widzę dziecko, dziewczynkę, która może mieć jakieś dziesięć lat…. zwykła, przebrana dziewczynka a jednak... jednak jest w niej coś co mnie zastanawia.... w jej oczach dostrzegam wyjątkowy spokój i zadziwiającą pewność, że wie co robi….

Koniec audiencji, Kumari odchodzi. Przez chwilę jeszcze trwamy w milczeniu…. jedni upojeni świętością, inni zupełnie obojętni ale szczęśliwi z zaliczenia kolejnej turystycznej atrakcji a jeszcze inni pełni wątpliwości co z tym przeżyciem zrobić….

Wychodząc kupuję od ulicznego sprzedawcy pocztówkę z wizerunkiem żywej bogini Kumari. Chcę zachować to spojrzenie…. 



…czasem bardzo potrzeba takiego spokoju, pełnej akceptacji, bo przecież w życiu bywa różnie...

Jej los zapewne nie jest łatwy mimo tej chwilowej świętości a może właśnie przez nią…. 

Wiem, że ona to wie, bo dzisiaj gdy piszę te słowa jest już nowa Kumari….


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...