Czy długi lot musi się dłużyć?




Długi lot wcale nie musi się dłużyć, choć różnie z tym bywa i w zasadzie trudno jest zgadnąć jak będzie. Nie ma reguły. Nawet specjalne przygotowania nie zawsze pomogą, bo ileż można czytać, malować, oglądać filmy gdy ciasno, zimno albo za gorąco, niewygodnie, ktoś bez przerwy trąca fotel i jeszcze ten nieznośny dźwięk - jednostajne, głośne buczenie, bezlitośnie wwiercające się w każdą szarą komórkę. 



Czasem to wszystko nie ma znaczenia i film, książka czy Pamiętniczek pochłaniają mnie bez reszty a czas mija niepostrzeżenie. Bywa jednak, że jest rzeczywiście ciężko i jedyne na czym warto się wtedy skupić to ćwiczyć silną wolę, nie sprawdzać co chwilę która jest godzina i ile jeszcze zostało do lądowania. Zegarek zawsze wtedy stoi w miejscu a czas dłuży się i nie widać końca.

Zdarza się jednak, że długi lot od samego początku jest czystą przyjemnością. Wchodzę do samolotu, widzę porozkładane na fotelach poduszki i koce, zajmuję swoje miejsce i czekam aż samolot się zapełni. Czekam, czekam… i wtedy nieoczekiwanie słyszę z głośnika “bording completed”. 
- A więc co? Te wszystkie poduszki i koce są moje? I wszystkie wolne miejsca są dla mnie? I mogę wygodnie położyć się do snu nawet na czterech siedzeniach? 
- Tak możesz -podpowiada rozum a serce i kręgosłup cieszą się oszalałe ze szczęścia.


Ale bywa i tak -  już wiem, że samolot będzie pełen a jednak podświadomie czuję, że coś jeszcze może mnie miło zaskoczyć? Idę powoli, szukam swojego miejsca i nagle okazuje się…. 
- Nie to niemożliwe!… to byłoby jak wygrana na loterii!  A ja przecież nigdy nic nie wygrałam… 
Jeszcze raz patrzę na kartę pokładową, sprawdzam numer siedzenia 
- Zgadza się! Wszystko się zgadza! Siedzimy przy wyjściu awaryjnym i mamy tyle miejsca co w biznes klasie (na zdjęciu)! Można się wyciągnąć, niemal położyć i bez problemu wstać nikogo nie przepraszając i nie przeciskając się pomiędzy wąsko ustawionymi siedzeniami. Pełnia szczęścia!


Za chwilę lecę do Katmandu. Powoli idę długim klimatyzowanym rękawem. Przez okna widzę nasz samolot i pilotów przygotowujących się do startu. Idę i przywołuję cudowne chwile, miłe wspomnienia wszystkich wyjątkowych podróży.... ale czy naprawdę jest mi to teraz potrzebne? To zdarza się przecież tak rzadko….. 

Nie umiem jednak zatrzymać własnych myśli….



Nasz samolot nie jest duży. Już wiem, że będzie cały zapełniony. Idę wąskim korytarzem wśród rzędów identycznych foteli. Smutno patrzę na poduszki i koce 
- Nie będziecie “wszystkie” moje….  Nie tym razem…
Chwilę później okazuje się, że miejsca przy wyjściu awaryjnym  już zajęte…
- A wiec co? jaki będzie ten lot? - myślę przeciskając się na swoje miejsce.

Będzie normalnie jak to w klasie ekonomicznej: niewiele miejsca (ale siedzę przy oknie!), poduszka, kocyk, za chwilę kolacja, jakieś drinki, rano śniadanie. Wyjmuję z plecaka zestaw do malowania i Pamiętniczek. Pod ręką mam telefon z ulubioną muzyką i audiobookiem, słuchawki. Jestem przygotowana…. Jakoś będzie… byle do Katmadu...



Jeszcze nie wiem, że wszechświat przygotował coś dla mnie…. coś ekstra….
Jeszcze tego nie wiem....
cdn.


2 komentarze:

  1. Też uwielbiam ten sygnał, że "boarding completed" i wyciągam się na czterech siedzeniach i śpię... Oczywiście po nadrobieniu zaległości w nieobejrzanych filmach. :) Pracując w liniach lotniczych cieszyłam się, że miejsce dla mnie w ogóle się znalazło - leciałam ze sporą zniżką, ale pod warunkiem, że było miejsce. Na szczęście udawało mi się zawsze polecieć, choćby w mega ciasnocie, ale wracałam do domu na czas. Znajomi nocowali na lotniskach albo lecieli na "jump seat" czyli na niewygodnym miejscu, na którym startują stewardessy.
    Latanie jest super:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak - latanie jest super! ✈️ Uwielbiam tą adrenalinę 😊

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...