Puerto Madero, La Florida i Mafalda czyli boskie Buenos



Dziś mamy ambitny plan na zwiedzanie Buenos Aires. Zaczynamy od Palermo, niegdyś najbogatszej dzielnicy Ameryki Południowej. Kiedyś mieszkało tu sporo bogatych włoskich emigrantów. Nazwa dzielnicy pochodzi oczywiście od nazwy włoskiego miasta, skąd podobno pochodzili mieszkańcy.

Patrzę przez szybę miejskiego autobusu, oglądam Palermo. Podziwiam szerokie, ruchliwe ulice, zadbane trawniki, czyściutkie samochody, nowoczesne budynki, stare zabytkowe kamienice, apartamentowce. Wzdłuż ulic widzę
budynki ambasad, bogate sklepy, banki. Poranne słońce otula wszystko ciepłymi barwami. Dookoła mnóstwo zieleni. Ładnie tu - myślę, gdy wysiadamy na przystanku obok miejskiego parku. Chwilę spacerujemy idealnie zadbanymi alejkami. Nad rzeczką, opodal mostka walczymy ze stadem gęsi, co nie dają nam spokoju z powodu przekąsek, które dzieci trzymają w rękach.




Słonce przygrzewa coraz mocniej, mam szczerą ochotę zamknąć oczy i zostać tu jak najdłużej na jednej z wielu zachęcających ławeczek, ale boskie Buenos przecież czeka….




Idziemy słynnym deptakiem La Florida. To o tej ulicy pisał Gombrowicz w Transatlantyku. Jesteśmy w samym centrum miasta, dookoła nas stare klimatyczne budynki, bogato zdobione fasady, kolorowe neony, światła, sklepowe wystawy. Tłoczno tu dosyć i wszędzie jest sporo turystów. Mijamy dom towarowy (też opisywany przez Gombrowicza), liczne sklepy, ulicznych sprzedawców.




Przy jednej z witryn sklepowych zatrzymujemy się na dłużej. Przewodnik pokazuje nam koszulki z wizerunkiem uśmiechniętej dziewczynki. To Mafalda, megagwiazda argentyńskiej kreskówki, podobno uwielbiana przez dzieci i dorosłych. Od pierwszego spojrzenia czuję do niej wielką sympatię. Ma w sobie tyle radości i dziecięcej szczerości, że mam ochotę zabrać ją do domu. Robię zdjęcie a gdy chwilę później odpoczywamy w malutkiej kafejce na rogu ulicy przerysowuję jej podobiznę do Pamiętniczka.




W centrum miasta oglądamy jeszcze budynek Parlamentu, Teatro Colon i El Obelisco, prawie 70 metrowy nowoczesny monument, postawiony w 400 rocznicę osiedlenia się pierwszych hiszpańskich emigrantów. Ciekawostką jest fakt, że podobno odległości w Argentynie podaje się względem tego właśnie miejsca.

Powoli zmierzcha a my spacerujemy po Puerto Madero. To stary port, obecnie turystyczna atrakcja, uroczy fragment miasta pełniący także funkcje kulturalne. Idziemy klimatycznym deptakiem wzdłuż wody. Nad nami stare ozdobne lampy, pięknie podświetlone, odrestaurowane portowe żurawie. W oddali widzę most projektu Santiago Calatravy. Jest na wskroś nowoczesny ale idealnie komponuje się z atmosferą starego portu.




Mijamy spichlerze przerobione obecnie na lofty, mieszczą się tu restauracje, galerie sztuki, apartamenty. Prze wielkie okna widzę industrialne wnętrza, stoły przykryte sztywnymi białymi obrusami, odbijające sztuczne światło kieliszki, uwijających się kelnerów, gości pochylonych nad swoimi talerami. Mam ochotę przystanąć, napić się wina, wchłonąć w siebie trochę tego portowego luksusu Buenos Aires. Mamy jednak inne plany….



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...