Zanim odwiedzimy Chrystusa w Rio - notatki z Brazylii


W Rio de Janeiro poruszamy się komunikacją miejską, autobusami i metrem, jest to wygodny i bezpieczny środek transportu. Nasz przewodnik kupuje jeden bilet na wszystkie dni i dla nas wszystkich.
Zanim odwiedzimy Chrystusa na górze Corcovado jedziemy zobaczyć inne znane miejsca.
Po drodze dowiaduję się, że Rio de Janeiro było kiedyś stolicą Portugalii.
Było to w czasach gdy król wraz z dworem musiał się tu schronić przed wojskami napoleońskimi. To był złoty czas dla miasta, czas rozkwitu i rozbudowy.
Rio de Janeiro było także stolicą Brazylii aż do 1960 roku, gdy przeniesiono ją do nowo wybudowanego miasta Brasilia. Rio ewidentnie na tym skorzystało.  Dziś przyciąga turystów pięknymi plażami i innymi atrakcjami.
Zwiedzanie zaczynamy od stadionu Maracana.




Nie jest to moja bajka, ale panowie są zachwyceni. Nasz miejscowy przewodnik prawdziwie dumny. Oglądamy trybuny, miejsca dla komentatorów sportowych, pokoje dla Vipów. Jesteśmy w szatni zawodników, na murawę wychodzimy przy dźwiękach rozszalałego, pełnego stadionu. Przez chwilę siedzimy w fotelach trenerskich i na ławce rezerwowych. Stąd obserwuję, jak niektórzy cieszą się jak dzieci. Rozumiem doskonale to uczucie, też tak czasami mam, choć nie tu i teraz…


Przejeżdżamy przez miasto, z okien samochodu widzę Sambodrom. Wyglada szaro i smutnie, ma zaledwie 800 metrów, po obu stronach betonowe trybuny, na początku szara brama w kształcie stringów. Trudno mi jakoś sobie wyobrazić, że może tu być kolorowo i radośnie, gdy w okresie karnawału przechodzą tędy przed widownią na trybunach roztańczone rożne szkoły samby.


Wysiadamy obok katedry. Nowoczesny budynek, wybudowany w 1979 nie robi na mnie dobrego wrażenia. Wygląda dziwnie, przypomina betonową piramidę, która mnie nie zachwyca. Przez chwilę patrzę na pobliskie biurowce. W ich szklanych fasadach budynek wygląda znacznie lepiej.


Wchodzę do środka i zamieram z wrażenia, myślę - jednak warto było tu przyjechać. We wnętrzu katedry jest ciemno, nie ma żadnych okien, są tylko cztery pasma ogromnych witraży, które biegną od podłogi przez całą wysokość budynku i  zbiegają się na szczycie tworząc krzyż, jasny, świetlisty, wyraźny, nad naszymi głowami.



Słońce przebija się przez kolorowe szyby witraży, nadaje ciepły blask wnętrzu. Stoję oczarowana i przez dłuższą chwilę zachwycam się grą świateł….


 Niestety na nas już czas. Z niechęcią wychodzę z katedry. W drzwiach mijam Św Franciszka z Asyżu....





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...