Ostatni raz La Boca





Dziś nasz ostatni dzień w Buenos Aires. Rano opuszczamy pokoje i wymeldowujemy się z hotelu. Zjadam ostatnie argentyńskie śniadanie, ostatnie dulce de leche i media luna.
Wylot mamy dopiero późno po południu, więc dzisiejszy dzień wykorzystujemy na powtórki. Chcemy jeszcze raz poczuć atmosferę La Boca. Tak zdecydowaliśmy wczoraj podczas pożegnalnej kolacji, zastanawiając się jak wykorzystać dzisiejszy dzień.

W La Boca jesteśmy znacznie później niż za pierwszym razem. Mimo, że jest zimno i nadal mocno wieje dzielnica pełna jest turystów. Ludzie spacerują uliczkami, oglądają kolorowe domki, kupują pamiątki.




Na ulicy można sobie zrobić stylizowane zdjęcie z tancerzem lub tancerka tango. Można przysiąść przy kawiarnianym stoliku i oglądać na żywo pokaz tanga.




Mamy trochę pieniędzy do wydania, tu oficjalnie nie ma możliwości zamiany argentyńskich pesos z powrotem na dolary, są zbyt cenne dla zadłużonego kraju. Kupujemy bombille na prezenty. Pije się z nich yerba mate, herbatę z ostrokrzewu paragwajskiego. Tutaj w Ameryce Południowej to bardzo popularny napój, na ulicach, w pubach, wszędzie widać miejscowych z charakterystycznym kubkiem w dłoni. W  zimie pije się gorące herbatę ale latem w trakcie upałów podobno liście zalewa się sokiem pomarańczowym.



Gdy widzę bombille z wizerunkiem Mafaldy nie mogę się oprzeć, kupuję natychmiast  mimo, że nie jestem miłośniczką yerba mate.

Zaglądamy do malutkiej galerii. W środku siedzi artysta, na ścianach wiszą jego obrazy. Znajduję taki co odpowiada temu jak chcę zapamiętać La Boca. Prawdziwie kolorowe, wesołe, trochę figlarne, artystyczne La Boca. Decydujemy się na zakup. Artysta pyta skąd jesteśmy, mówimy że z Polski. Śmieje się, że w Warszawie wiszą już cztery jego obrazy. Uśmiecham się i mówię - ten będzie piąty. Na koniec robimy sobie jeszcze wspólne zdjęcie i opuszczamy uroczą galerię.




Na ostatni lunch wchodzimy do dobrze już nam znanego baru La Perla. To podobno druga najstarsza funkcjonująca do dnia dzisiejszego restauracja w Argentynie. Zamawiam  gorąca herbatę i ostatnią empanadę.




Wszystkiego powoli coraz bardziej żal…. Nasza przygoda kończy się. Tyle się wydarzyło, że z trudem przypominam sobie nasze pierwsze dni w amazońskiej dżungli. Po raz kolejny jestem sobie wdzięczna za Pamietniczek…





2 komentarze:

  1. Cudownie mieć taką pamiątkę w postaci lokalnej sztuki. Ach, przekąsiłabym empanadę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obraz cały czas cieszy oczy, a z empanadą to już gorzej.... była niestety ostatnia.... byle do następnych wakacji :)
      Pozdrawiam!

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...