Borobodur - tu wszystko jest medytacją


- Zwiedzajcie i medytujcie, po to tu jesteście. Wszystko może być tutaj medytacją i zwiedzanie, i zachwyt, robienie zdjęć, chwile odpoczynku i zadumy, zmęczenie, trud i pokonywanie stromych schodów w równikowym upale. Temu służy to miejsce....

Jesteśmy w Borobodur, największej buddyjskiej świątyni na świecie. Nasz lokalny przewodnik zdołał nas już wprowadzić w tajemnice buddyzmu. Opowiedział też kilka ciekawostek z życia Buddy, przedstawił znaczenie i wyjątkowość świątyni Borobodur.

Za chwilę pożegnamy się i każdy z nas będzie ją zwiedzał na własną rękę. Jest tu taki tłum ludzi, że poruszanie się w grupie z przewodnikiem wydaje zupełnie niemożliwe.

Czuję, że chciałby jeszcze wiele nam powiedzieć, czas jest jednak nieubłagany.


- Wasza wędrówka po tej świątyni symbolizuje trud ludzkiej drogi życia, od ziemskiej, prozaicznej codzienności aż po oświecenie, osiągnięcie stanu nirwany. Macie do przejścia 5 km korytarzy po kamiennych tarasach świątyni, aż do głównej stupy, na samym szczycie budowli. Droga prowadzi zgodnie z ruchem wskazówek zegara.

Pokazując kwiat lotosu na jednej ze ścian świątyni mówi dalej:
 - Jak lotos pniemy się przez życie w górę z dna wody, mułu, ciemności, niewiedzy przez zmienne koleje losu, pokonując zawirowania, prądy wodne ku światłu, słońcu, życiu duchowemu, w którym to co jest na dnie przestaje mieć znaczenie.... - z tymi słowami zostawia nas samych i odchodzi.

Teraz każdy z nas zaczyna swoją wędrówkę przez 9 pięter świątyni Borobodur.


Samotnie idę przez liczne korytarze, labirynty, wąskie przejścia. Co chwilę przystaję, robię zdjęcia. Nie szukam już nawet moich współtowarzyszy, w tym tłumie to nie ma sensu. Pokonuję liczne schody, podziwiam coraz piękniejsze widoki na coraz wyższych tarasach. Po drodze mijam liczne płaskorzeźby i  posągi Buddy.


Na mijanych płaskorzeźbach oglądam życie Buddy, widzę wędrujące słonie, tańczących kapłanów, pływające statki, wojowników, miecze. Jest boskość i zwykle ziemskie sprawy.

Przystając co chwilę czytam własne notatki. 3 pierwsze piętra nazywają się Kamadhatu i mają kształt kwadratu. Symbolizują nasze życie materialne, przywiązanie do przedmiotów, idei, nasze umiłowanie wygody, naszą strefę komfortu, którą tak misternie tkamy przez całe życie. To Strefa Pożądania.
- Jakie to ludzkie - myślę po cichu - jakie wspólne nam wszystkim - chcemy więcej i więcej, wciąż nam mało...


Pokonuję wąskie  schody i wchodzę na następne 3 pietra, także kwadratowe. Jestem na poziomie oświecenia Rupadhatu. Tu liczy się już coś więcej niż ziemska egzystencja. Tu jest miejsce na życie duchowe, rozwój wewnętrzny człowieka. To trudna droga, ciągła nauka, wysiłek i wyrzeczenia. To szansa zbliżenia się do Siły Wyższej, wiecznego porządku, nieskończoności i nieśmiertelności. To inny poziom życia, Strefa Czystej Formy. Stąd widać więcej, dalej a widoki są warte każdego wysiłku. Myślę o tym ogarniając wzrokiem otaczająca nas dżunglę, miejscami spowitą jeszcze we mgle, miejscami oświetlaną promieniami słońca. Morze zieleni, natura znająca swoje odwieczne prawa, cykl śmierci i odradzające się wciąż życie.





U celu mojej wędrówki są 3 ostatnie piętra, czyli Arupadhatu. Mają kształt koła. To Świat Bogów, ideałów, wieczności i nieskończoności. To Strefa Czystego Ducha. Miejsce gdzie każdy ma szansę dotrzeć, ale to trudna droga. Droga, którą jak przekonywał przewodnik pokazał  Budda. Stąd rozpościera się najpiękniejszy widok. Tu najjaśniej świeci słońce, stąd najbliżej nieba.


Stoję i patrzę daleko przed siebie, odpoczywam po trudach wspinaczki. Nawet nie próbuję uciekać od pytań o sens życia. Przed oczami staje mi kwiat lotosu, symbol buddyzmu.

Pokonałam świątynną drogę Borobodur....



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...