Dziwna wyspa Mauritius - wrażenia na gorąco




Jeszcze przed wyjazdem czytałam w przewodniku o Mauritius, że stolicę wyspy Port Luis najtrafniej można określić przymiotnikiem “dziwna”. 

Już po powrocie do Polski, ale absolutnie na gorąco (walizki jeszcze nie rozpakowane) posunę się krok dalej i napiszę z całą odpowiedzialnością: 
cała wyspa jest “dziwna”! 

I szczerze, może to być jeden z powodów dla których warto odwiedzić ten kraj, choć pewnie największą atrakcją przyciągającą turystów zawsze będą tu woda, plaże i rafa koralowa...

Dlaczego Mauritius wydał mi się dziwny?
Przeczytajcie :)


Mauritius geograficznie należy do Afryki, ale w niczym zupełnie nie przypominał mi tego kontynentu, nawet nieliczne baobaby wyglądały tu jakoś inaczej.

I próżno szukać tu afrykańskich krajobrazów, nie znajdzie się też tak popularnej ma tym kontynencie blachy falistej. Domy w większości są murowane, w niektórych regionach dominuje kolonialna zabudowa.  



Mauritius jest zielony, porośnięty ogromnymi obszarami trzciny cukrowej i resztką zachowanych jeszcze lasów deszczowych.



Można tu znaleźć plantacje drzew owocowych, głównie bananów, papai, mango i pola herbaty. To wszystko przypominało mi południową Azję, tym bardziej, że ponad połowa populacji to hindusi. Kobiece kolorowe stroje, zgrabnie uplecione sari, bogato zdobione świątynie, bajeczne posągi hinduskich bogów, hinduska kuchnia sprawiały, że czasami czułam się jak na wakacjach w Azji.

Jest jeszcze coś co tłumaczy przymiotnik „dziwny” i nic a nic nie pasuje ani do Azji, ani do Afryki: to wyjątkowo dobre, asfaltowe choć raczej wąskie drogi, wszechobecne chodniki, krawężniki, starannie wymalowane pasy dla pieszych, liczne światła na skrzyżowaniach, nawet poza miastami, zadbane trawniki, przystrzyżona trawa, ogrodzone place zabaw dla dzieci na publicznych plażach, czystość i  porządek. Przy drogach można zobaczyć liczne kapliczki z Matką Boską w niebieskiej sukience, tak charakterystyczne dla naszego, polskiego krajobrazu i jeszcze wszechobecny język francuski, i duże wpływy francuskiej kuchni, i zupełnie niepasujący do tego ruch lewostronny. Razem tworzy to dziwnie europejski obraz wyspy.



Mauritius odzyskał niepodległość równo 50 lat temu, o czym przypominają liczne bilbordy. W szkole dzieci jednak nadal uczą się po angielsku, ale  jak zapewniał nas nasz przewodnik nikt na co dzień nie używa tego języka dobrowolnie. Mauretanie chętnie mówią po francusku, którego uczą się w szkole jako dodatkowego języka lub po kreolsku, którego nikt nikogo tutaj nie uczy. Ten język wynosi się z domu i jest tak specyficzny jak cała wyspa. Jest mieszanką wszystkich języków obecnych na wyspie teraz i kiedyś w przeszłości. A mieszkają tu między innymi potomkowie kolonizatorów z Europy, kupców arabskich, niewolników z Afryki, najemnych pracowników z Azji oraz Chińczycy.


To wszystko razem zadziwia, choć może nie powinno, bo jest przecież dowodem historii wyspy i tutejszej wyjątkowej mieszanki kultur i ras… 


4 komentarze:

  1. Świetny post. Nie wiem czemu, ale trzecie zdjęcie bardzo mnie przyciąga, fajowe. :) Lubie dziwne miejsca, pewnie spodobałoby mi się tam. Taka mieszanka kultur, no ciekawie. :) Bardzo spodobał mi się fragment na temat języków. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i bardzo cieszę się, że się podobało. Mauritius jak pisałam głównie przyciąga turystów białymi, lśniącymi plażami, cieplutką wodą Oceanu Indyjskiego i oczywiście otaczającą prawie całą wyspę rafą koralową, ale sama wyspa też ma wiele do zaoferowania. Fascynujące bylo przyglądać się tutejszym ludziom, są tak różni.... mają różnych bogów, różne święta, stroje, obrzędy, kuchnię i żyją we wspaniałej wspólnocie tworząc kraj bardzo przyjazny nam turystom.

      Usuń
  2. I nagle zapragnęłam zmienic plany wakacyjne i tam pojechać! Fajnie że piszesz o tym miejscu jako o moejscu gdzie żyją ludzie a nie tylko resorcie z broszur biur podróży, który do zaoferowania ma tylko bajeczne plaże. Swietny post! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że podoba Ci się to co piszę. Zapewne wypoczywać można w różny sposób, czasami plaża i morze wystarczą za wszystko (sama pamiętam takie wakacje gdzie książka i święty spokój były dla mnie najważniejsze) ale bywa i tak, że coś nas ciągnie do ludzi... do lasu.... do kolejnej świątyni albo kolejnego muzeum.... warto iść za tym... Teraz mam właśnie taki czas w życiu i piszę o tym gdzie idę i co mnie porusza.... Pozdrawiam i dziekuję za podzielenie się wrażeniami 💛

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...