Co oznacza Las Vegas i jak jeszcze bywa nazywane


Skąd pochodzi nazwa LAS VEGAS? Aby to zrozumieć wyobraźmy sobie rozległą pustynię, otoczoną przez suche, niezarośnięte żadną roślinnością góry, wypełnioną kamieniami i kurzem, z rzadka porosłą karłowatą roślinnością. Słońce świeci tu średnio 310 dni w roku. Lata są bardzo suche i upalne, średnia temperatura sięga 35-40 stopni C. Deszcz pada tylko przez około 27 dni w roku i to głównie zimą a zimy są krótkie i dosyć ciepłe, choć szczyty wzgórz bywają pokryte śniegiem. Pamiętam ich obraz widziany niegdyś z okna samolotu.



Teraz ten sam widok znowu mnie zachwyca. Siedzę przy oknie hotelowego pokoju i patrzę w dal. Widzę gdzie kończy się miasto i zaczyna szaro-brązowa nieprzyjazna ziemia. Pustka pozbawiona życia, bez zieleni, drzew czy jakichkolwiek innych śladów wegetacji. Poprzecinana z rzadka jasnymi wstęgami dróg. Dróg, które kończą się na zboczach okalających miasto gór. Na szczytach bieleje śnieg a poniżej mienią się w słońcu nagie skały. Ich kolory zaskakują. Można tu znaleźć biel, szarość, odcienie fioletu, różu, ostrą żywą czerwień i ich najróżniejsze odcienie malowane wschodzącym i zachodzącym słońcem.  Polubiłam ten ten widok. Z kubkiem kawy w ręku co rano patrzę jak skały ożywają w blasku dnia. Domyślam się, że ten kolorowy masyw to Red Rock Kanion, jedna z geologicznych atrakcji okolic Las Vegas, zbudowana z kolorowych skał skarpa o długości ponad 30 kilometrów.  Jest tu park narodowy i liczne atrakcje dla turystów. 

Siedząc przy tym wielkim hotelowym oknie czytam o tym jak na początku XIX wieku wędrowali tędy hiszpańscy osadnicy, handlarze, naukowcy i badacze. Bez trudu wyobrażam sobie ich wysiłki. Marsz przez bezdroża, pustynie, nieprzyjazne góry w upale i kurzu. Jakież było ich zdziwienie gdy pewnego dnia utrudzeniu podróżą i pustynnym znojem ujrzeli krajobraz jak ze snu: zielone łąki, podmokłe pola,  strumienie wody i artezyjskie studnie. Nie wierzyli własnym oczom. To był istny raj na środku pustyni. 


Z radością zatrzymali się tu chwilę, odpoczęli, wydobrzeli i cieszyli się każdym dniem spędzonym w tym raju, a miejsce to ochrzcili LAS VEGAS co nawiązywało w ich ojczystym języku do tego co tu znaleźli, do tego co ich tak zachwyciło, czyli rozległych urodzajnych łąk i podmokłych terenów na środku pustyni. 

Las Vegas szybko stało się znanym i ukochanym przystankiem podróżnych, później niewielką osadą kolejową, następnie miasteczkiem będącym zapleczem dla budowanej niedaleko stąd zapory Hoovera a od lat 30-tych XX w gdy zalegalizowano tu hazard stało się miejscem rozrywki i wypoczynku. Dziś znane jest z wielkich kasyn, luksusowych hoteli, nieustającej zabawy, dosyć swobodnej moralności i specyficznego, kiczowatego stylu. To wyjątkowe miejsce w środku niczego. 




Pamiętam jak zaledwie kilka dni temu samolot powoli zniżał się do lądowania. Patrzyłam przez okno na zbliżającą się łunę światła a potem coraz wyraźniejszy blask i kolory miasta. MIASTA, które podobno NIGDY NIE ŚPI…. 




Teraz już wiem, że dzień miesza się tu z nocą, godziny mijają niezauważenie i naprawdę trudno zorientować się ile czasu minęło odkąd tu weszliśmy... bo w kasynach nie ma okien ani zegarów a hotele są tak zorganizowane żeby właśnie tu spędzać jak najwięcej czasu. Tu graczom podają darmowe drinki, tu co rusz kuszą automaty do gry. Ich wesoła muzyka, migające światełka, ruchome obrazy, znajome postaci z filmów czy kreskówek nie pozwalają przejść obojętnie. Wszystko krzyczy i namawia: Zostań! Zagraj! 



A gdy człowiek siądzie, spróbuje i na swoje nieszczęście  nie ma żadnych konkretnych planów co dalej to zapewne przepadnie bo gdy się gra minuty mijają jak chcą, po swojemu i nic nie ułatwia orientacji w czasie. Zagrałam, przegrałam i natychmiast wstałam… odeszłam bo szkoda było mi czasu… choć czas płynie tu inaczej, odmierzany przez regularne dźwięki maszyn grających,  spokojny głos krupiera i kolejne drinki przynoszone wprost do stolika, żeby nie trzeba było niepotrzebnie wstawać i opuszczać gry. 


I siedzą ludzie tak godzinami, młodzi i starzy, z drinkiem lub piwem w ręce, wzrokiem tępo utkwionym w ekran lub twarz krupiera, milczący, jakby nieobecni, wyzuci z jakiejkolwiek nadziei na wygraną a jedyną ich aktywnością staje się naciskanie palcem guzika uruchamiającego kolejną grę lub przesuwanie żetonów na wybrane pole ruletki. Zadziwiające, że próżno szukać tu jakichkolwiek emocji. Czasem tylko przy krupierskim stoliku słychać podniesione głosy lub śmiechy, zupełnie tak, jakby tu właśnie skryła się resztka życia wszystkich grających ludzi. 



To jednak nie mój świat. Bez żalu opuszczam kasyno i wychodzę na miasto. Przecież Las Vegas to ŚWIATOWA STOLICA ROZRYWKI , takie ogromne Wesołe Miasteczko dla dorosłych. Tu można bezkarnie czuć się dzieckiem. Tu łatwo zapomnieć o dorosłości, obowiązkach i zasadach, bo w Las Vegas trzeba się bawić, próbować żyć w krainie baśni i fantazji, swobodnie przenosić się w miejscu i czasie, być jednocześnie w Egipcie, Wenecji, Paryżu i Rzymie. 











Tu podziwiać można średniowieczne miasta, egipskie piramidy i starożytne kultury, przejść Brooklińskim mostem i spacerować pod Łukiem Triumfalnym.







Tu czekają na gości wieżowce i uliczki Nowego Jorku, weneckie gondole ze śpiewającymi gondolierami, wieża Eifla, kolorowe fontanny tańczące w rytm muzyki i wspaniały pokaz 2 milionów mrugających w rytm muzyki żarówek które nad ulicą Fremont Street tworzą niezapomniane obrazy. 




Tu dla ciebie zaśpiewa Lady Gaga, Britney Spears i Cher. Swoje czary zaprezentuje oszałamiająco przystojny David Copperfield. 



Co wieczór możesz też wybrać jakiś brodway’owski schow lub obejrzeć któryś ze spektakli wspaniałego Cirque de Soleil. 



Jeśli jeszcze mało ci atrakcji i potrzebujesz trochę adrenaliny zawsze możesz kupić bilet na szaloną kolejkę górską, niesamowite atrakcje Stratosphery lub spojrzeć na Vegas z góry wsiadając do wagonika wielkiego koła młyńskiego albo po prostu podziwiać miasto z pokładu helikoptera. 

Patrzę na to wszystko zadziwiona i jakby przytłoczona możliwościami wyboru. Nie umiem wybrać, na razie tylko patrzę… a czasami naprawdę jest na co! 

Las Vegas bywa nazywane także Sin City czyli MIASTO GRZECHU. 



Tu przyjeżdża się po to, aby się dobrze zabawić. Cel jest jeden - korzystać z życia ile się da. A miasto ma wiele do zaoferowania: alkohol, wszelkie zakazane uciechy i hazard, a wszystko w nieograniczonych ilościach i na każdym kroku.

Bo w Las Vegas kasyna są wszędzie, automaty na gry na wyciągnięcie ręki. Hotele są tak zorganizowane, że aby dojść do recepcji, pokoi, wind czy restauracji trzeba pokonać ciągnący się kilometrami labirynty stanowisk do gry. A jest w czym wybierać; ruletka, kości, poker, blackjack i pewnie wiele innych, których nie znam. Można też obstawiać wyścigi konne lub gry sportowe. 



Poza kasynami też bywa interesująco. Na ulicach Las Vegas jest kolorowo i różnorodnie, nikogo nie dziwią półnagie dziewczyny i chłopaki (!). 



Choć prostytucja jest tu zakazana i oficjalnie domy publiczne nie istnieją to wszyscy wiedzą, że wyjątkowo łatwo tu znaleźć usługi mniej lub bardziej ekskluzywnych pań i panów do towarzystwa. Stosowne ulotki i reklamy, adresy i telefony bez trudu można odnaleźć praktycznie wszędzie.


I alkohol leje się tu strumieniami, co wyjątkowe w USA jest dostępny wszędzie, nawet na ulicy. The Strip czyli główna ulica i deptak miasta ciągnący się kilka kilometrów z południa na północ pełen jest ludzi trzymających w rękach piwo lub drinki, często w bardzo wyszukanych i fikuśnych szklankach o zadziwiających pojemnościach





bo tu pije się ile się chce i gdzie się chce, ale jak przystało na amerykańskie obyczaje trzeba być przygotowanym na to, że czasem przy zakupach, albo wejściu do restauracji z alkoholem zostanie się poproszonym o okazanie dowodu ze zdjęciem i to niezależnie ile ma się lat. I nawet gdyby wtedy na Fremont Street nie wpuścili mnie do baru, bo nie miałam dowodu tożsamości, to nie byłabym zła, nic a nic! Dawno nie poczułam się tak młodo jak wtedy i co z tego, że ledwie przez króciutką chwileczkę…

A gdy żegnamy miasto po kilku dniach zwiedzania i zabawy to przypomina mi się jeszcze jedna zasłyszana nazwa Las Vegas - LOST WAGES czyli utracone zarobki. Taki tytuł nikogo tu nie dziwi bo doskonale oddaje to o co tutaj chodzi. Zabawa przecież kosztuje! Na drogie hotele (a są drogie, nawet teraz poza sezonem), drinki, taksówki, zabawę, hazard, pamiątki i różne bilety wstępu można wydać tu każde pieniądze. A jedzenie nawet to niewyszukane, amerykańskie też kosztuje. 



Wiele tu jednak znanych i polecanych restauracji, kuchnie z całego świata i wszystko wyborne! No może poza krewetkami w Bubba Gump.







Bardzo nie szaleliśmy, ale opuszczamy Las Vegas ze znacznie lżejszym portfelem. Cóż pieniądze podobno szczęścia nie dają, ale w takim miejscu jak tu z pewnością pozwalają skutecznie się zapomnieć i cieszyć życiem w ten specyficzny amerykański sposób. Czy każdemu to odpowiada? Nie wiem, ale to co tu się dzieje z pewnością warto zobaczyć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...