Z wizytą u Indichenas - notatki z Brazylii


Wsiadamy na statek i rzeką Rio Negro płyniemy do wioski zamieszkiwanej przez Indichenas.  Statek jest duży dwupiętrowy, ale na szczęście nie wsiada do niego dużo osób. Zajmujemy górny pokład i obserwujemy.



Woda w rzece jest ciemna, nieprzejrzysta. Brzegi gęsto porośnięte przez lasy tropikalne. Gdzieniegdzie widać wydmy czerwonej ziemi. Przy brzegach w wodzie widzę kajmany, siedzą nieruchomo i łypią złowrogo oczami.



Amazonia to bogactwo świata przyrody, miejsce szczególnie łaskawe dla roślin i zwierząt. Są tu bardzo sprzyjające warunki, jest ciepło, wilgotno, w miarę stała temperatura powietrza, obfite opady deszczu. Lasy tropikalne zajmują 6% powierzchni ziemi, a żyje tu podobno 60% gatunków zwierząt.
W tutejszych wodach pływa 2300 gatunków ryb i ponoć przynajmniej drugie tyle jest jeszcze nienazwanych i niesklasyfikowanych. Dookoła nas całe bogactwo świata ptaków: ptaki wodne - małe i duże, białe i czarne, na drzewach wśród liści tukany - można je oglądać z daleka i z bliska, drą się okrutnie, są jeszcze wszędobylskie papugi, kolorowe i duże (jadają z nami śniadania).




Jesteśmy na miejscu. Naszym przewodnikiem jest Ronaldo z niemiecko brzmiącym nazwiskiem. Indianin z plemienia Kaboklu. Jest synem Niemki (stąd niemieckie nazwisko, które tu otrzymuje się po matce) i miejscowego Indianina. Dobrze mówi po angielsku. Wioska, do której przypłynęliśmy to zaledwie kilka domków. Rozglądam się dookoła i zastanawiam, czy naprawdę tu ktokolwiek mieszka czy to tylko taka atrapa dla turystów, ścieżka dydaktyczna, która ma nam uzmysłowić jak tu się żyje. A może jedno i drugie - pocieszam się, zresztą skądinąd wiem że popularne programy podróżnicze często kręci się w takich właśnie miejscach, tylko dla odpowiedniego efektu wyprasza się innych turystów.
Na początku oglądamy uprawę i sposób przetwarzania manioku, od korzenia aż do specyficznego chlebka, który możemy skosztować. Maniok to podstawa tutejszej kuchni.




Później spacerujemy między domami i obowiązkowo “zahaczamy” o stragan z pamiątkami. Oprócz rękodzieła jest tu sporo przypraw i ziół na wszelkie dolegliwości. Nie decyduję się jednak na żadne zakupy. Jakoś mi to wszystko nie pasuje do moich wyobrażeń o dzikiej Amazonii.
Wchodzimy do lasu i tu przewodnik pokazuje nam drzewa kauczukowe. Zrywam niewielki liść - do pamiętniczka :) Kauczuk to złoto tej ziemi, rozsławił ją w XIX wieku i zapewnił rozkwit takich miast jak np Manaus. Kauczuk buł transportowany do Europy w postaci brył, tworzonych na gorąco z zebranego z drzew surowca. Tak było łatwiej przewozić i wycenić towar. Widzimy jak nad ogniskiem miejscowy Indianin tworzy taka bryłę kauczuku.




Idziemy nad rzekę tu panowie mogą łowić piranie. Wszyscy ochoczo rzucają się na wędki a ja zamawiam sobie piwo w pobliskim sklepiku (tak, tak sklepiku!).  Siedzę na pomoście obserwuję  i piszę pamiętniczek. Dla ochłody moczę nogi w rzece Rio Negro. Jest tak czarna że nie widzę zanurzonych palców...... a może ich już nie ma? piranie zjadły?
Nikt mnie nie ostrzegł!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...