Igazu czyli Grzmiąca Woda między Brazylią a Argentyną



Iguazu znaczy w języku guarani grzmiąca woda. Myślę o tym gdy idziemy przez las i coraz wyraźniej słyszę szum wodospadu. Jesteśmy w Parku Narodowym Iguazu po jego brazylijskiej stronie. Park Narodowy w Brazylii utworzono w 1934 roku, a kilka lat wcześniej w Argentynie. To jedno z najpiękniejszych miejsc na świecie, wpisane na listę dziedzictwa światowego Unesco.



Szum wody jest coraz głośniejszy, właściwie uniemożliwia nam swobodne porozumiewanie się.
Idziemy wzdłuż  ogromnego rowu, w dole płynie rzeka Iguazu, ta sama którą wczoraj widziałam w Parku Macuco.
Wreszcie widzę pierwsze spadające kaskady wody. Jest ich tu podobno 250 i ciągną się na przestrzeni ok 2,5 km. Czeka nas dziś i jutro niezła wędrówka, ale i piękne widoki. Jutro zwiedzamy argentyńską część parku, która jest znacznie większa.




Zatrzymujemy się na chwilę, póki jeszcze jesteśmy w stanie wzajemnie się słyszeć. Miejscowy przewodnik z dumą informuje nas, że tu był kręcony film Misja. Mówi, że obecnie jest zima, pora sucha i wody jest trochę mniej. W 2006 roku zdarzyło się tak, że wodospady prawie zupełnie wyschły, a  były też i takie lata gdy wody było nawet 40 razy więcej niż normalnie. Na ścianie skalnej pokazuje nam dokąd wtedy  sięgała najwyższa woda.




Wodospady to nie tylko przepiękne widoki ale i ogromne bogactwo przyrody. Podobno żyją tu lub żyły jaguary (przez ogłuszający szum wodu nie usłyszałam dokładnie), ale zwierzę to jest symbolem brazylijskiej części parku, bilet wstępu opatrzony jest wizerunkiem drapieżnika. Po stronie argentyńskiej symbolem parku narodowego jest jeżyk, dzielny ptaszek, który buduje gniazda na skałach za ścianą spadającej wody.


Idziemy dalej wzdłuż rowu. Początkowo wydaje mi się to wszystko bardzo podobne do Victoria Falls w Afryce - wielki rów, ściana spadającej wody, punkty widokowe, ścieżka przez las i ten oszałamiający grzmot wzburzonej wody.  Z czasem zaczynam jednak dostrzegać różnice, wydaje mi się że tu krajobraz jest bogatszy, bardziej urozmaicony, czasami wręcz zaskakujący.




Pod koniec naszej wędrówki docieramy do miejsca gdzie można stanąć “twarzą w twarz” ze spadającą wodą, spojrzeć w doł, stojąc na skraju przepaści. Nie wszyscy decydują się na taką atrakcję. Ci co dali się zmoczyć wczoraj w łódce, dzisiaj rezygnują. Ja tym razem idę wprost na skraj spadającej wody i dam się zmoczyć. Najpierw podchodzę ostrożnie, później coraz śmielej aż docieram na sam koniec platformy. Huk wody jest niewyobrażalny. Jestem zachwycona będąc w centrum tego widowiska, wszystkimi zmysłami, całą sobą czuję moc tego żywiołu. Woda smaga mnie po twarzy, zalewa oczy,  jestem cała mokra, ale szczęśliwa.




Dumna z siebie wracam do ludzi, w spokojnym miejscu przecieram twarz i czekam aż łaskawe słonce wysuszy moje włosy i ubrania. Nie trwa to długo, jest ciepło i niebo jest bezchmurne.
Na koniec trasy widokowej wjeżdżamy windą na duży taras. Tu jeszcze raz mogę już trochę z dystansu obserwować ten sam spektakl.



Na parkingu czeka na nas Santina. Dziś ma dla nas  nas jeszcze jedną atrakcję ….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...