Paragwaj co nie było go w programie


Na wjazd do Paragwaju nie potrzebujemy żadnych wiz, na granicy nikt nas nie kontroluje. Urzędnikom nie chce się nawet otworzyć naszych paszportów. W zupełności wystarcza im, że je mamy.



Po drodze Santina tłumaczy nam, że Paragwaj, Brazylia, Argentyna, Chile i Urugwaj należą do wspólnoty państw, która umożliwia mieszkańcom swobodę zatrudnienia, studiowania i poruszania się na terenie tych krajów. W Paragwaju ceny są niższe. Miejscowi jeżdżą tu bardzo często na zakupy. Turyści dają się skusić odwiedzeniem kolejnego kraju i podobno kupują  elektronikę.




Na granicy jest spory ruch. Funkcjonuje tu coś takiego jak moto-taxi, za niewielką opłatą można dojechać wprost do centrum handlowego i po zakupach wrócić z powrotem na granicę.  Całą szerokość drogi wypełniają motory, samochodom dosyć trudno jest się poruszać, ale Santina daje sobie świetnie radę.




Przejeżdżamy most, miasteczko do którego jedziemy jest po drugiej stronie Parany. Po drodze słyszymy kilka ciekawostek. Można tu na przykład jeszcze czasami spotkać wśród mieszkańców białych ludzi o niebieskich oczach i blond włosach, co niewątpliwie jest dziwne i pozostaje w ogromnym kontraście z kolorem skóry tubylców. Za czasów Trzeciej Rzeszy chciano podobno stworzyć tu kolonię białych ludzi czystej rasy aryjskiej. Zgodnie z tymi planami wywieziono tu trochę białych kobiet i mężczyzn. Nieliczni z nich żyją jeszcze, a ich potomkowie jak można się domyślać nie są już czystej rasy aryjskiej... i nie udaje się nam spotkać białego tubylca o jasnych włosach i niebieskich oczach...


Dojeżdżamy do ogromnego targowiska, usytuowanego dookoła licznych domów towarowych. Już wiem, że nic tu nie kupię…




W środku daję się jednak skusić na obiektywiki do iPhona. Kupujemy też Pisco o smaku limonkowym.

W drodze powrotnej czeka nas niemiła niespodzianka. Korek do granicy jest tak długi, że istnieje poważne zagrożenie, że spędzimy tu pół dnia a my mamy przecież w planie Park Ptaków w Iguazu. Santina najpierw się trochę denerwuje a później wykonuje kilka telefonów. Organizuje nam inny transport, samochód który będziemy mieć do dyspozycji aż ona pokona granicę. Zostawiamy więc Santinę w korku a my idziemy na piechotę. W pełnym słońcu przechodzimy przez most, po drugiej stronie granicy czeka na nas malutki busik i tak bezpiecznie docieramy do Iguazu…




Park Ptaków nas zachwyca i pozwala ochłonąć po porannych przygodach. Gdy kończymy zwiedzanie Santina już na nas czeka.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...